Przeżyłem przed chwilą chwilę grozy gdy na moim starannie skonfigurowany i świeżo osnapshotowanym wirtualnym windowsie, okazało się (po wielu godzinach instalacj tego dziadostwa) dopiero podczas konfiguracji firmowego konta w Outlooku iż literka ł w moim pięknym imieniu nie działa...
Jak to nie działa? Może to mój angielski windows? /Kupiłem Windows XP Home EN, na wypadek by lepiej pasował do VMware/, nieeee, to nie - ok, nie jest zdefiniowana, klawiatura programisty? OK, zdefiniowałem. Dalej nie działa. SZIT, trzyżby tak banalna rzecz uniemożliwiła mi prace ???
Szybkie poszukiwanie na googlu nie przyniosło rezultatów... Na stronie VMware pisze że niby działa, co jest grane? Dopiero przebłysk geniuszu (nieskromnie zauważe) kazał wyłączyć mi w aplikacji DoubleCommand zamiane prawego entera na Option. Wtedy w Macu nie działają polskie litery, ale, o dziwo w Windowsie już tak. Drobne annoyance, no ale przeżyje.
P.S. Jutro napisze dlaczego Mac tak odstaje od Windows, na bazie kolejnego (prawie 20miesięcy od ostatniego razu) eventu pod tytułem 'reinstalujemy Windows' - tym razem musiałem to zrobić, stawiając po prostu wirtualną maszynę na Maku.
piątek, 24 sierpnia 2007
środa, 22 sierpnia 2007
ENH: podsumowanie festiwalu
Prawie cztery tygodnie po zakończniu siódmej edycji międzynarodowego filmowego festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu, na którym miałem po raz kolejny okazje uczestniczyć, pokuszę się o krótkie podsumowanie. Podsumowanie to będzie miało forme mini recenzji, starając się przedstawić te filmy, które moim zdaniem warto obejrzeć niezlażnie od tego czy kino się kocha, lubi czy tylko rzadko trawi. Oczywiście zainteresowanych odsyłam po pełną listę pozycji które rekomenduję z ich dokładniejszym opisem (w sensie innym niż tutaj, ale i tak nie dłuższym niż 3 minuty czytania na opis).

Gwoli kronikarskiego obowiązku odnotnuje (podając te informacje z oficjalnej strony festiwalowej) iż na festiwalu, podczas 11 dni zaprezentowano 460 filmów: 231 pełnometrażowe filmy fabularne i dokumentalne, oraz 229 średnio- i krótkometrażowe z 47 krajów. Około 130 tytułów miało we Wrocławiu swoje polskie premiery. Łącznie odbyły się 647 seanse, na które sprzedano 115 966 biletów. Ja sam obejrzałem starannie i w bólach wybranych 46 filmów, z maksymalnej ilości 51, które jedna osoba może obejrzeć na festiwalu (10 dni x 5 seansów + 1 na gali otwierającej), a każdy z nich opisałem (czy dobry czy zły :)
Przechodząc więc powoli do meritum niniejszego postu, postaram się pokrótce zaprezentować 6 wybranych przeze mnie pozycji. Jest to zaledwie część wszystkich 15 pozycji które dostało na blogu ode mnie etykietkę 'POLECAM', a to z tego powodu iż postarałem się zawęzić tutaj do pozycji naprawde dobrych, a także takich które można w kinie, bądż na półce w Empiku znaleźć i przede wszystkim z jednego gatunku starałem się wybrać tylko jedną pozycję, tak by każdy miał szanse znaleźć coś dla siebie. W kolejności dowolnej, przed Państwem występują:
4 Months 3 Weeks and 2 Days
Rewelacyjny film rumuńskiego twórcy, otwierający festiwal, a także z racji tematyki, otwierający oczy na temat aborcji. Nie jest to jednak obraz z gatunku dokumentalnych, ale typowe kino fabularne, które mnie zauroczyło realnością scenariusza, świetną grą aktorów (rozumianą jako wierne, naturalne i wiarygodne odtworzenie postaci) i tym że stawia widzowi trudne pytania. Całe kino w milczeniu oglądało film i pomimo mocnego tematu, powiedziałbym iż śmiało nadaje się także dla młodszego (choć nie najmłodszego) widza. Polecam zwłaszcza ludziom z zacięciem do kina obyczajowego i dramatów.
The Boss of It All, Lars von Trier
Zmieniając kategorie wagową filmów, przechodzim do komedii. Nie jest to jednak komedia z Polsatu lub inny potwór ze śmiechem z puszki, ale prawdziwe arcydzieło wymagające od widza intelektu, skupienia i sporej dozy abstrakcyjnego myślenia. Kuriozalność sytuacji przedstawionej w filmie znanego duńskiego reżysera, gwarantuje jednak przednie 90 minut zabawy, zaś moim zdaniem była to najlepsza komedia jaką obejrzałem w ostatnich miesiącach. Zwolennikom Jasia Fasoli odradzam, natomiast każdemu kto ceni rozrywke komediową z pogranicza teatru, szczerze polecam, zwłaszcza że jest dostępna w polskich kinach.
Japanese Story, Sue Brooks
Kino australijskie, bodajże z 2003 roku, więc mające już 4 lata, które zarzuca nas sporą ilością ślicznych australijskich pejzaży. Jednak to nie warstwa wizualna stanowi najważniejszy element filmu, ale relacje między dwojgiem ludzi, z całkiem odmiennych kultur: sztywnym japońskim biznesmenem oraz australijską kobietą czynu realizującą się w swoim życiu (świetna kreacja Toni Colette). Film, jest prawdziwą wyżymaczką emocji, zwłaszcza że robi to jak walec, powoli i metodycznie, ja wyszedłem na miękkich nogach. Naprawde polecam każdemu kto czasami zastanawia się nad kwestiami różnic kultur, płci, zachowań - niestety by nie zepsuć odbioru nie mogę powiedzieć nic więcej i radze też nie czytac przed seansem a zawierzyć mi, że na prawdę warto!
I'm a Cyborg but That's Ok, Park Chan-Wook
Pozostając na drugiej półkuli, ale przenosząc się trochę na północ zmieniamy troche gatunki filmowe, by na powrót oddać się zabawie. Tym razem w stylu koreańskim pod czujnym okiem znanego nam z trylogi Pan/Pani Zemsta/Old boy reżysera. Nie jest to jednak horror czy thriller, ale spokojna, malowan niespiesznie azjatycka komedia absurdu. By zakotwiczyć widza w tematyce, warto powiedzieć że motywem przewodnim są uczuciowo/życiowe perypetie głównej bohaterki, mieszkanki domu wariatów, której wydaję się iż jest cyborgiem (i w związku z tym zamiast jeść kolacje 'ładuje się' 9 voltową bateryjka na języku :) Za rekomendacje niech posłuży fakt iż na każdej z emisji filmu na festiwalu, jego największa 450-osobwa sala była w całości pełna, a salwy śmiechu do dziś wowołuje skurcze w mojej przemęczonej po tym seansie przeponie.
Polecam miłośnikom azjatyckiej wersji Monthy Pythona.
Beauty in Trouble, Jan Hrebejk
Pozostając w sekcji komediowej, zmieniamy dość istotnie jej odcień na model czeskiego kina w całej okazałości, gwarantowane 110 minut świetnej zabawy, mnóstwa humoru, typowego dla naszych południowych sąsiadów i zwariowanych ludzi z problemami. Z jednej strony typowe kino obyczajowe, z drugiej rzadko spotykana wyrazistość zarysowanych postaci. Żadnych aniołków i przesłodzonej zupy. To co mi strasznie się w filmie spodobało (oprócz głównej bohaterki :) to fakt iż absolutnie każda postać była prezentowana z dobrej i złej strony, każdą dało się za coś lubić, a za coś innego pogardzać. Sprawiało to przez to bardzo duże wrażenie realności postaci i ułatwiało identyfikacje z bohaterami, a sądzę iż jest to istotny element dobrego kina. Polecam zdecydowanie za niezapomniane gagi w wykonaniu 'wujka' i czeskie piwo :)
The Host, Bong Joon-ho
Na zakończenie niniejszego mikro-przeglądu festiwalowego, kolejny raz wyruszamy do Korei. Tym razem by wpaść w sidła barwnego, niemalże hollywoodzkiego (chodzi o rozmach) kina akcji, a konkretnie czegoś na skrzyżowaniu ulic Horror i Thriller. W filmie jest mnóstwo świetnych efektów, oraz masa chwil gdzie naprawde serce chce wyskoczyć z gardła. Scenariusz, a zwłaszcza jego wiarygodność nie jest najmocniejszą stroną tego obrazu, ale nie o to w nim przecież chodzi. Twórca puszcza do widza filmowe oczko, to konwencja, w którą wszyscy wierzymy i chcemy się nią bawić. W odróżnieniu jednak często od zachodnich produkcji, gdzie pomiędzy momentami napięcia i strachu występuję żałosny patos (a my z zażenowania mówimy do partnera/ki obok: 'sluchaj pomylilem seanse'), tutaj bohaterowie przeistaczają swoje postacie w komediantów i razem z widzem naśmiewają się z kuriozalności i sztuczności tego co się dzieje. To zdecydowanie trzeba zobaczyć by dokładnie zrozumieć, ale niech odda (lub spróbuje to oddać) iż jedną najśmieszniejszych scen była dla mnie scena pogrzebu/pożegnania ofiar masakry gdzie ukłon w strone komedii był po prostu kolosalny. Polecam więc zwolennikom efektów, thrillerów i komedii.
Redakcja, życząc miłej zabawy w kinie, podkreśla iż nie odpowiada za pieniądze wydane na bilety na rekomendowane seanse.

Gwoli kronikarskiego obowiązku odnotnuje (podając te informacje z oficjalnej strony festiwalowej) iż na festiwalu, podczas 11 dni zaprezentowano 460 filmów: 231 pełnometrażowe filmy fabularne i dokumentalne, oraz 229 średnio- i krótkometrażowe z 47 krajów. Około 130 tytułów miało we Wrocławiu swoje polskie premiery. Łącznie odbyły się 647 seanse, na które sprzedano 115 966 biletów. Ja sam obejrzałem starannie i w bólach wybranych 46 filmów, z maksymalnej ilości 51, które jedna osoba może obejrzeć na festiwalu (10 dni x 5 seansów + 1 na gali otwierającej), a każdy z nich opisałem (czy dobry czy zły :)
Przechodząc więc powoli do meritum niniejszego postu, postaram się pokrótce zaprezentować 6 wybranych przeze mnie pozycji. Jest to zaledwie część wszystkich 15 pozycji które dostało na blogu ode mnie etykietkę 'POLECAM', a to z tego powodu iż postarałem się zawęzić tutaj do pozycji naprawde dobrych, a także takich które można w kinie, bądż na półce w Empiku znaleźć i przede wszystkim z jednego gatunku starałem się wybrać tylko jedną pozycję, tak by każdy miał szanse znaleźć coś dla siebie. W kolejności dowolnej, przed Państwem występują:
4 Months 3 Weeks and 2 Days
Rewelacyjny film rumuńskiego twórcy, otwierający festiwal, a także z racji tematyki, otwierający oczy na temat aborcji. Nie jest to jednak obraz z gatunku dokumentalnych, ale typowe kino fabularne, które mnie zauroczyło realnością scenariusza, świetną grą aktorów (rozumianą jako wierne, naturalne i wiarygodne odtworzenie postaci) i tym że stawia widzowi trudne pytania. Całe kino w milczeniu oglądało film i pomimo mocnego tematu, powiedziałbym iż śmiało nadaje się także dla młodszego (choć nie najmłodszego) widza. Polecam zwłaszcza ludziom z zacięciem do kina obyczajowego i dramatów.
The Boss of It All, Lars von Trier
Zmieniając kategorie wagową filmów, przechodzim do komedii. Nie jest to jednak komedia z Polsatu lub inny potwór ze śmiechem z puszki, ale prawdziwe arcydzieło wymagające od widza intelektu, skupienia i sporej dozy abstrakcyjnego myślenia. Kuriozalność sytuacji przedstawionej w filmie znanego duńskiego reżysera, gwarantuje jednak przednie 90 minut zabawy, zaś moim zdaniem była to najlepsza komedia jaką obejrzałem w ostatnich miesiącach. Zwolennikom Jasia Fasoli odradzam, natomiast każdemu kto ceni rozrywke komediową z pogranicza teatru, szczerze polecam, zwłaszcza że jest dostępna w polskich kinach.
Japanese Story, Sue Brooks
Kino australijskie, bodajże z 2003 roku, więc mające już 4 lata, które zarzuca nas sporą ilością ślicznych australijskich pejzaży. Jednak to nie warstwa wizualna stanowi najważniejszy element filmu, ale relacje między dwojgiem ludzi, z całkiem odmiennych kultur: sztywnym japońskim biznesmenem oraz australijską kobietą czynu realizującą się w swoim życiu (świetna kreacja Toni Colette). Film, jest prawdziwą wyżymaczką emocji, zwłaszcza że robi to jak walec, powoli i metodycznie, ja wyszedłem na miękkich nogach. Naprawde polecam każdemu kto czasami zastanawia się nad kwestiami różnic kultur, płci, zachowań - niestety by nie zepsuć odbioru nie mogę powiedzieć nic więcej i radze też nie czytac przed seansem a zawierzyć mi, że na prawdę warto!
I'm a Cyborg but That's Ok, Park Chan-Wook
Pozostając na drugiej półkuli, ale przenosząc się trochę na północ zmieniamy troche gatunki filmowe, by na powrót oddać się zabawie. Tym razem w stylu koreańskim pod czujnym okiem znanego nam z trylogi Pan/Pani Zemsta/Old boy reżysera. Nie jest to jednak horror czy thriller, ale spokojna, malowan niespiesznie azjatycka komedia absurdu. By zakotwiczyć widza w tematyce, warto powiedzieć że motywem przewodnim są uczuciowo/życiowe perypetie głównej bohaterki, mieszkanki domu wariatów, której wydaję się iż jest cyborgiem (i w związku z tym zamiast jeść kolacje 'ładuje się' 9 voltową bateryjka na języku :) Za rekomendacje niech posłuży fakt iż na każdej z emisji filmu na festiwalu, jego największa 450-osobwa sala była w całości pełna, a salwy śmiechu do dziś wowołuje skurcze w mojej przemęczonej po tym seansie przeponie.
Polecam miłośnikom azjatyckiej wersji Monthy Pythona.
Beauty in Trouble, Jan Hrebejk
Pozostając w sekcji komediowej, zmieniamy dość istotnie jej odcień na model czeskiego kina w całej okazałości, gwarantowane 110 minut świetnej zabawy, mnóstwa humoru, typowego dla naszych południowych sąsiadów i zwariowanych ludzi z problemami. Z jednej strony typowe kino obyczajowe, z drugiej rzadko spotykana wyrazistość zarysowanych postaci. Żadnych aniołków i przesłodzonej zupy. To co mi strasznie się w filmie spodobało (oprócz głównej bohaterki :) to fakt iż absolutnie każda postać była prezentowana z dobrej i złej strony, każdą dało się za coś lubić, a za coś innego pogardzać. Sprawiało to przez to bardzo duże wrażenie realności postaci i ułatwiało identyfikacje z bohaterami, a sądzę iż jest to istotny element dobrego kina. Polecam zdecydowanie za niezapomniane gagi w wykonaniu 'wujka' i czeskie piwo :)
The Host, Bong Joon-ho
Na zakończenie niniejszego mikro-przeglądu festiwalowego, kolejny raz wyruszamy do Korei. Tym razem by wpaść w sidła barwnego, niemalże hollywoodzkiego (chodzi o rozmach) kina akcji, a konkretnie czegoś na skrzyżowaniu ulic Horror i Thriller. W filmie jest mnóstwo świetnych efektów, oraz masa chwil gdzie naprawde serce chce wyskoczyć z gardła. Scenariusz, a zwłaszcza jego wiarygodność nie jest najmocniejszą stroną tego obrazu, ale nie o to w nim przecież chodzi. Twórca puszcza do widza filmowe oczko, to konwencja, w którą wszyscy wierzymy i chcemy się nią bawić. W odróżnieniu jednak często od zachodnich produkcji, gdzie pomiędzy momentami napięcia i strachu występuję żałosny patos (a my z zażenowania mówimy do partnera/ki obok: 'sluchaj pomylilem seanse'), tutaj bohaterowie przeistaczają swoje postacie w komediantów i razem z widzem naśmiewają się z kuriozalności i sztuczności tego co się dzieje. To zdecydowanie trzeba zobaczyć by dokładnie zrozumieć, ale niech odda (lub spróbuje to oddać) iż jedną najśmieszniejszych scen była dla mnie scena pogrzebu/pożegnania ofiar masakry gdzie ukłon w strone komedii był po prostu kolosalny. Polecam więc zwolennikom efektów, thrillerów i komedii.
Redakcja, życząc miłej zabawy w kinie, podkreśla iż nie odpowiada za pieniądze wydane na bilety na rekomendowane seanse.
macbookpro: drukowanie inaczej
W kolejnym odcinku filmu karate z serii 'Mac powali Cie na kolana', dzisiaj odcinek o drukowaniu. Pomny doświadczen z firmowymi kombajnami HP i Lexmarka, które miałem na laptopie z XP z ich sterownikami, nie przymierzałem się do drukowania na Maku, bo po prostu bałem się że będzie to zadanie ponad moje siły...
W końcu Łukasz namówił mnie przy okazji by to sprawdzić, jak się to ma porównawczo do 2 restartów i instalowania 200mb (lub może to było nawet 300mb?) śmieci na Windowsie.
Do dzieła:
1. klikam w ustawienia i w drukarki
2. klikam dodaj drukarke i moim oczom ukazuje się zrzut jak poniżej

Jak widać Mac, sam wykrył wszystkie drukarki które są u nas w sieci (potwierdzam że tyle ich jest) - nadminie że poprawnie wykrył modele, oraz nie musiałem czekać na to ani jednej sekundy, ani NIGDY nic o naszej sieci mu nie mówiłem, oprócz tego że wraziłem mu energicznie rano kabel ethernet w gniazdo!
3. wybieram drukarke którą chciałem dodać, zaś wtedy Mac sam proponuje jakie typu (sterownik?) będzie drukowanie, wypełniając pola poniżej i pozwala mi kliknąć ADD
4. to wszystko, mogę drukować!
Dodatkowym szokiem jest to, że owa lista wykrywanych aktualnie przez protokół Bonjour drukarek jest dostępna z każdej aplikacji z jej menu print.
Szybki wydruk testowy pokazał mi też, iż zainstalowana drukarka działa w pełni poprawnie.
Dodge this, Bill!
W końcu Łukasz namówił mnie przy okazji by to sprawdzić, jak się to ma porównawczo do 2 restartów i instalowania 200mb (lub może to było nawet 300mb?) śmieci na Windowsie.
Do dzieła:
1. klikam w ustawienia i w drukarki
2. klikam dodaj drukarke i moim oczom ukazuje się zrzut jak poniżej

Jak widać Mac, sam wykrył wszystkie drukarki które są u nas w sieci (potwierdzam że tyle ich jest) - nadminie że poprawnie wykrył modele, oraz nie musiałem czekać na to ani jednej sekundy, ani NIGDY nic o naszej sieci mu nie mówiłem, oprócz tego że wraziłem mu energicznie rano kabel ethernet w gniazdo!
3. wybieram drukarke którą chciałem dodać, zaś wtedy Mac sam proponuje jakie typu (sterownik?) będzie drukowanie, wypełniając pola poniżej i pozwala mi kliknąć ADD
4. to wszystko, mogę drukować!
Dodatkowym szokiem jest to, że owa lista wykrywanych aktualnie przez protokół Bonjour drukarek jest dostępna z każdej aplikacji z jej menu print.
Szybki wydruk testowy pokazał mi też, iż zainstalowana drukarka działa w pełni poprawnie.
Dodge this, Bill!
macbookpro: windows reaktywacja
Juhu, mój ziwirtualizowany windows jest prawie gotowy, a co najlepsze lista oprogramowania w panelu sterownia (add remove programs) mieści się na jednym ekranie*. SZOK. To dopiero jest osiągnięcie! Dla uwiarygodnienia zamieszczam ją poniżej:

Każdy z tych programów podczas mojej pobieżnej weryfikacji wykazał prawidłowe działanie, oczywiście pełną pewność dadzą dopiero następne tygodnie.
Ponieważ jak się okazało mam jednak prawo do darmowego upgradu do iLife'08 (dzięki Ci mój bankowy aniele stróżu za opóżnienie zakupu macbooka przez spóżniony przelew do banku reselllera!) będę się chyba przerzucał z Picasy która widnieje powyżej, na iPhoto z wspomnianego iLife'08. Polecam tutaj online'ową prezentacje iLife'08 Apple w wykonaniu samego Steva Jobsa która pokazuje dlaczego warto (skimming po zdjęciach rzuca na kolana :)
* Lista jest krótka bo nie zawiera 90 aktualizacji Microsoftu które mój Windows łyknął przy pierwszym uruchomieniu, mieląc je kilkadziesiąt minut.

Każdy z tych programów podczas mojej pobieżnej weryfikacji wykazał prawidłowe działanie, oczywiście pełną pewność dadzą dopiero następne tygodnie.
Ponieważ jak się okazało mam jednak prawo do darmowego upgradu do iLife'08 (dzięki Ci mój bankowy aniele stróżu za opóżnienie zakupu macbooka przez spóżniony przelew do banku reselllera!) będę się chyba przerzucał z Picasy która widnieje powyżej, na iPhoto z wspomnianego iLife'08. Polecam tutaj online'ową prezentacje iLife'08 Apple w wykonaniu samego Steva Jobsa która pokazuje dlaczego warto (skimming po zdjęciach rzuca na kolana :)
* Lista jest krótka bo nie zawiera 90 aktualizacji Microsoftu które mój Windows łyknął przy pierwszym uruchomieniu, mieląc je kilkadziesiąt minut.
wtorek, 21 sierpnia 2007
macbookpro: łączność 3G/GSM na Macu
Ha, polska zdolność do prowizorek bywa czasami pomocna. Wczoraj udało mi się zgwałcić kartę Novatel Merlin XU870 ExpressCard i uzyskać na moim Maku łączność przez operatora GSM, jak podejrzewam w standardzie HSDPA inaczej zwanym 3G+.
Wiązało się to z instalacją, o zgrozo, pierwszego na moim Maku sterownika tego czegoś. Notabene po wpisaniu w google nazwy producenta i dodaniu 'mac drivers' poszukiwana strona ze sterownikami Maka do XU870 była pierwszą na liście. Instalacja była banalnie prosta. Z kronikarskiego obowiązku wspomne że deinstalacja polega na usunięciu 3 plików :) - Oczywiście restart nie jest wymagany.
Niestety na Makach, urządzenie nie może żądać PINu (w sensie SIM nie może być zabezpieczony PINem) i typowe ustawienie SIMu od Oranga nie pozwalało mi na nawiązanie połączenia. Pismo do Organga w drodze (niestety wymagana interwencja serwisu na tej karcie, łącznie z podpisaniem lojalki źe wiem iż wyłączenie PINu na karcie SIM jest niebezpieczne:uuuu, grooovy ;)
No ale tak sobie pomyślałem chwile i doszedłem do prostego wniosku że wykorzystam tutaj VMware Fusion... Zainstalowałem karte (sterowniki) w Windowsach, włożyłem je, kliknąłem w VMWare przekaż urządzenie do Windows, na co posłysznie Windows zameldował że wykrył urządzenie. Dwa kliki i połączenie nawiązane - windows ładnie poprosił mnie o PIN który wyglądał tak: ****. Tylko nie ukradnijcie mi go! Onet.pl działa. Dla pewności odłączyłem od VMwara dostęp do sieci Maka i onet dalej działa. Śmieszna sprawa, OS X na hoście ma łączność przez wifi, zaś guest (Win XP Home) pod VMware łączy się przez GSM/3G :) W tym momencie wyłączyłem wifi w Maku całkiem, oraz wziąłem oba systemy z zaskoczenia klikając w VMware ikonke wyłączenia urządzenia w Windows. Windows oczywiście mi coś tam marudził, ale go zignorowałem (to w końcu tylko maszyna wirtualna, czyli coś jak trzecia żona w islamie), natomiast mój Mac radośnie oznajmił mi że widzi karte, więc CONNECT mu. I tu, co podejrzewałem włączona już karta nie poprosiła sterownika Makowego o PIN tylko pozwoliła mu nawiązać połączenie. Tym samym po kilku sekundach mogłem już natywnie w Safari surfować na Macu korzystając z dobrodziejstw łączności GSM.
Troche drewniany sposób, nie będę tego ukrywał, ale do momentu aż Orange odblokuje mi PIN, ujdzie.
Wiązało się to z instalacją, o zgrozo, pierwszego na moim Maku sterownika tego czegoś. Notabene po wpisaniu w google nazwy producenta i dodaniu 'mac drivers' poszukiwana strona ze sterownikami Maka do XU870 była pierwszą na liście. Instalacja była banalnie prosta. Z kronikarskiego obowiązku wspomne że deinstalacja polega na usunięciu 3 plików :) - Oczywiście restart nie jest wymagany.
Niestety na Makach, urządzenie nie może żądać PINu (w sensie SIM nie może być zabezpieczony PINem) i typowe ustawienie SIMu od Oranga nie pozwalało mi na nawiązanie połączenia. Pismo do Organga w drodze (niestety wymagana interwencja serwisu na tej karcie, łącznie z podpisaniem lojalki źe wiem iż wyłączenie PINu na karcie SIM jest niebezpieczne:uuuu, grooovy ;)
No ale tak sobie pomyślałem chwile i doszedłem do prostego wniosku że wykorzystam tutaj VMware Fusion... Zainstalowałem karte (sterowniki) w Windowsach, włożyłem je, kliknąłem w VMWare przekaż urządzenie do Windows, na co posłysznie Windows zameldował że wykrył urządzenie. Dwa kliki i połączenie nawiązane - windows ładnie poprosił mnie o PIN który wyglądał tak: ****. Tylko nie ukradnijcie mi go! Onet.pl działa. Dla pewności odłączyłem od VMwara dostęp do sieci Maka i onet dalej działa. Śmieszna sprawa, OS X na hoście ma łączność przez wifi, zaś guest (Win XP Home) pod VMware łączy się przez GSM/3G :) W tym momencie wyłączyłem wifi w Maku całkiem, oraz wziąłem oba systemy z zaskoczenia klikając w VMware ikonke wyłączenia urządzenia w Windows. Windows oczywiście mi coś tam marudził, ale go zignorowałem (to w końcu tylko maszyna wirtualna, czyli coś jak trzecia żona w islamie), natomiast mój Mac radośnie oznajmił mi że widzi karte, więc CONNECT mu. I tu, co podejrzewałem włączona już karta nie poprosiła sterownika Makowego o PIN tylko pozwoliła mu nawiązać połączenie. Tym samym po kilku sekundach mogłem już natywnie w Safari surfować na Macu korzystając z dobrodziejstw łączności GSM.
Troche drewniany sposób, nie będę tego ukrywał, ale do momentu aż Orange odblokuje mi PIN, ujdzie.
niedziela, 19 sierpnia 2007
macbookpro: virtualization, VMware Fusion vs Parallels Desktop
No wiec siedze sobie i weryfikuje, korzystajac z dobrodziejstw licencji typu Trial, dwa główne produkty do wirtualizacji na Maki. Mowa oczywiscie o VMware Fusion 1.0 i Parallels Desktop 3.0. Sporo naczytałem się teź na sieci, ale najlepszy ogląd daje bezpośrednia inspekcja. To make it short: wygrało VMware, głównie dzięki wydajności, do dwóch razy lepszej niź konkurent. Troche danych znajdziecie tutaj: http://crave.cnet.com/8301-1_105-9760910-1.html, aczkolwiek ten test jest mocno nastawiony na aspekt multicore, który mnie specjalnie nie dotyczy. Natomiast mój prostacki test, polegający na pełnej aktualizacji windowsa (śmieszna sprawa, tuź po instalacji z nośnika z SP2, Windows informuje że musi doinstalować prawie 90 patchy i poprawek :) pokazał iź Fusion zrobiło to prawie dwa razy szybciej. Ogólnie też wydaje mi się iż Parallels zdecydowanie bardziej obciążają system w trybie idle...

Patrząc na detale, sprawa wygląda tak. Główne, istotne dla mnie, funkcje które oba rozwiązania posiadają to (numerki oznaczają moje priorytety) :
2. bootcamp support (praca z partycji bootcamp)
1. dostep do plikow na dysku maka
3. wsparcie dla linuxa i innych OS
2. wspoldzielony schowek
2. single snapshot (np. przed popsuciem Windows :)
3. emulacja cd z obrazu dysku
3. cena na poziomie 80usd
Funkcje dostępne tylko w Parallels Desktop:
3. multi snapshot
2. szybkosc aktualizacji wersji
2. dostep do plikow windows offline
Funkcje dostępne tylko VMware Fusion
2. 100% usb support (aczkolwiek mi dzialalo w obu b. dobrze)
1. szybkosc pracy
2. przeciaganie plikow pomiędzy okienkami Mac i Win
3. darmowy odpowiednik na linuxa
3. standard maszyn wirtualnych VM appliances
Z innych elementów warto wymienić iż na sieci ludzie rzeczywiście często pisali o b. dobrych doświadczeniach z wydajnością Fusion, oraz b. narzekali na support Parallels.
Tym samym mam zamiar zrobić jeszcze kilka testów dla ostroźnych w najbliźszych dniach (np. synchronizacja telefonu przez bluetootha) i jeśli wszystko pójdzie kupuje (pewnie przez Amazon, bo najtaniej za 65 usd) VMware Fusion.
Z ciekawostek Garmin GPS łączony przez USB działa wyśmienicie w maszynie wirtualnej. Nigdy bym też nie przypuszczał iź przyjdzie mi pochwalić MS za nie wymuszanie Aktywacji Windows od razu. Dzięki temu mogę go aktywować dopiero po zakończeniu testów, kiedy postawie go w wersji finalnej i nie denerować siebie oraz infolinii MS kolejnymi telefonami przy aktywacjach. Małe a cieszy :)

Patrząc na detale, sprawa wygląda tak. Główne, istotne dla mnie, funkcje które oba rozwiązania posiadają to (numerki oznaczają moje priorytety) :
2. bootcamp support (praca z partycji bootcamp)
1. dostep do plikow na dysku maka
3. wsparcie dla linuxa i innych OS
2. wspoldzielony schowek
2. single snapshot (np. przed popsuciem Windows :)
3. emulacja cd z obrazu dysku
3. cena na poziomie 80usd
Funkcje dostępne tylko w Parallels Desktop:
3. multi snapshot
2. szybkosc aktualizacji wersji
2. dostep do plikow windows offline
Funkcje dostępne tylko VMware Fusion
2. 100% usb support (aczkolwiek mi dzialalo w obu b. dobrze)
1. szybkosc pracy
2. przeciaganie plikow pomiędzy okienkami Mac i Win
3. darmowy odpowiednik na linuxa
3. standard maszyn wirtualnych VM appliances
Z innych elementów warto wymienić iż na sieci ludzie rzeczywiście często pisali o b. dobrych doświadczeniach z wydajnością Fusion, oraz b. narzekali na support Parallels.
Tym samym mam zamiar zrobić jeszcze kilka testów dla ostroźnych w najbliźszych dniach (np. synchronizacja telefonu przez bluetootha) i jeśli wszystko pójdzie kupuje (pewnie przez Amazon, bo najtaniej za 65 usd) VMware Fusion.
Z ciekawostek Garmin GPS łączony przez USB działa wyśmienicie w maszynie wirtualnej. Nigdy bym też nie przypuszczał iź przyjdzie mi pochwalić MS za nie wymuszanie Aktywacji Windows od razu. Dzięki temu mogę go aktywować dopiero po zakończeniu testów, kiedy postawie go w wersji finalnej i nie denerować siebie oraz infolinii MS kolejnymi telefonami przy aktywacjach. Małe a cieszy :)
macbookpro: applescript, skype i skróty klawiaturowe
Czuje sie rozwalony ;) wiedziałem już od jakiegoś czasu iż na apple'ach można automatyzować prace pisząc miniskrypty, lub nawet spore aplikacje (jest do tego całkiem spore IDE do pobrania ze stron Apple, oraz mały edytorek dla zwykłych zjadaczy chleba). Nie wiedziałem jednak jak potężne jest to narzędzie. Ale do rzeczy.
Ponieważ używam dość intensywnie skype'a, na makach brakuje mi w nim dość istotnej rzeczy, skrótu klawiaturowego którym mogę przywołać główne okno, tak by zaczać do kogoś pisać (w głównym oknie można pisząc litery wyszukiwać inkrementalnie kontakty z danym tekstem!), no i zaprzągłem do tego applescript. Rezultat przeszedł moje oczekiwania, okazało się bowiem (i tu plus dla skype) że skype oskryptował praktycznie _całego_ klienta i można z nim zrobić absolutnie wszystko (dzwonić, pisać, dostawać eventy, ustawiać komunikaty itp, itd), kompletny opis pod adresem https://developer.skype.com/Docs/ApiDoc/FrontPage
Natomiast wpisując taki oto mikro skrypcik jak poniżej można dowolne komendy ze Skype API wysyłać (jak widać wysyłam Focus). Do skryptów na makach można 'przyczepić dowolne' skróty klawiaturowe (ja do tego celu korzystam z aplikacji FastScript).

Innymi słowy jest to potężne narzędzie i praktycznie warto(!) zastanowić się na każda operacją którą często wykonujemy na komputerze czy przypadkiem nie warto jej 'oskryptować'.
P.S. Skype jest na tyle mądry że nawet mnie zapytał przy pierwszym uruchomieniu skryptu, czy aby na pewno się na to zgadzam. Security uber alles!
Ponieważ używam dość intensywnie skype'a, na makach brakuje mi w nim dość istotnej rzeczy, skrótu klawiaturowego którym mogę przywołać główne okno, tak by zaczać do kogoś pisać (w głównym oknie można pisząc litery wyszukiwać inkrementalnie kontakty z danym tekstem!), no i zaprzągłem do tego applescript. Rezultat przeszedł moje oczekiwania, okazało się bowiem (i tu plus dla skype) że skype oskryptował praktycznie _całego_ klienta i można z nim zrobić absolutnie wszystko (dzwonić, pisać, dostawać eventy, ustawiać komunikaty itp, itd), kompletny opis pod adresem https://developer.skype.com/Docs/ApiDoc/FrontPage
Natomiast wpisując taki oto mikro skrypcik jak poniżej można dowolne komendy ze Skype API wysyłać (jak widać wysyłam Focus). Do skryptów na makach można 'przyczepić dowolne' skróty klawiaturowe (ja do tego celu korzystam z aplikacji FastScript).

Innymi słowy jest to potężne narzędzie i praktycznie warto(!) zastanowić się na każda operacją którą często wykonujemy na komputerze czy przypadkiem nie warto jej 'oskryptować'.
P.S. Skype jest na tyle mądry że nawet mnie zapytał przy pierwszym uruchomieniu skryptu, czy aby na pewno się na to zgadzam. Security uber alles!

sobota, 18 sierpnia 2007
macbookpro: drobiazgi zaobserwowane po godzinach...
Weekenduje się dalej z moim putrem, poniżej przedstawie kilka luźnych drobiazgów zebranych w ostatnich dniach.
Mail jest miły i przyjemny, jednak troche prostawy. Mianowicie brakuje mu jednej, istotnej chyba dla mnie funkcji: labeli (vel etykiety). Co więcej OS X Leopard teź tego nie będzie miał z tego co wiem :( Oprócz tego działa wyśmienicie, zwłaszcza wsparcie dla IMAPa jest b. dobre, a już szokiem był dla mnie fakt, źe Spotlight (wyszukiwarka makowa, ala Google Desktop Search) zindeksował całe konto dostępne po IMAPie i wyszukiwanie o jest naprawde wygodne!!!
Kolejną miła aplikacją jest SSHKeychain, która automatyzuje zarządzanie kluczami do ssh przy wykorzystaniu apple'owego keychaina (magazynu do wszelkich haseł uźytkownika). Integracja jest zrobiona bardzo spójnie, łącznie z tym źe hasła do kluczy mogą być przechowywane przez sam keychain. Zasadniczo keychain jest naprawdę poźyteczną aplikacją i znacząco ułatwia w dobie dzisiejszgo internetu zarządzanie uźytkownikowi multum haseł (łącznie źe moźe być pomocny w ich generowaniu w bezpieczny sposób). Polecam.
ITunes, działają wyrażnie szybciej i poprawniej niż na MS Windows, może to tylko efekt że komputer jest troche szybszy niż mój poprzedni notebook, w każdym razie na razie przepraszam się z iTunes i trochę się nimi pobawię (zwłaszcza przy uźyciu Front Row i pobieranych z http://video.google.com/ filmów z sekcji Google Tech Talks - miodzio sprawa, mieć telewizje edukacyjną na kanapie w duźym pokoju!)
Jeśli idzie o konfiguracje VPN do firmy, to narazie Mac przegrywa 0:1 z naszymi adminami, 30 minut siedzenia nad tym (popartę odrobiną wiedzy ze staryc czasów) nie pomogło mi jednak poprawnie skonfigurowac tunelu do firmy - cdn.
Mail jest miły i przyjemny, jednak troche prostawy. Mianowicie brakuje mu jednej, istotnej chyba dla mnie funkcji: labeli (vel etykiety). Co więcej OS X Leopard teź tego nie będzie miał z tego co wiem :( Oprócz tego działa wyśmienicie, zwłaszcza wsparcie dla IMAPa jest b. dobre, a już szokiem był dla mnie fakt, źe Spotlight (wyszukiwarka makowa, ala Google Desktop Search) zindeksował całe konto dostępne po IMAPie i wyszukiwanie o jest naprawde wygodne!!!
Kolejną miła aplikacją jest SSHKeychain, która automatyzuje zarządzanie kluczami do ssh przy wykorzystaniu apple'owego keychaina (magazynu do wszelkich haseł uźytkownika). Integracja jest zrobiona bardzo spójnie, łącznie z tym źe hasła do kluczy mogą być przechowywane przez sam keychain. Zasadniczo keychain jest naprawdę poźyteczną aplikacją i znacząco ułatwia w dobie dzisiejszgo internetu zarządzanie uźytkownikowi multum haseł (łącznie źe moźe być pomocny w ich generowaniu w bezpieczny sposób). Polecam.
ITunes, działają wyrażnie szybciej i poprawniej niż na MS Windows, może to tylko efekt że komputer jest troche szybszy niż mój poprzedni notebook, w każdym razie na razie przepraszam się z iTunes i trochę się nimi pobawię (zwłaszcza przy uźyciu Front Row i pobieranych z http://video.google.com/ filmów z sekcji Google Tech Talks - miodzio sprawa, mieć telewizje edukacyjną na kanapie w duźym pokoju!)
Jeśli idzie o konfiguracje VPN do firmy, to narazie Mac przegrywa 0:1 z naszymi adminami, 30 minut siedzenia nad tym (popartę odrobiną wiedzy ze staryc czasów) nie pomogło mi jednak poprawnie skonfigurowac tunelu do firmy - cdn.
macbookpro: iphoto galeria
Wraz z kaźdym Makiem dostajemy pakiet iLife który zawiera troche dobrego domowego oprogramowania uprzyjemniającego życie. W ramach poznawania Maka weryfikuje iPhoto, czyli odpowiednik Picasy (ze stajni Google). Owszem iPhoto jest miły i zgrabny, zwłaszcza zgrabnie się uruchamia i zarządza importem gdy podłączam aparat przez usb (sterowniki? Jakie u licha sterowniki, wszystko działa samo!), natomiast do Picasy troche mu brakuje. Z tego co oglądałem prezentacje iLife'08 (wypuszczone tydzien temu) to praktycznie dogonili Picasse, niestety wersja '06 która ja posiadam jest troche słabsza - ale gwoli sprawiedliwości naleźy dodać iż nieznanacznie, i do normalnej zabawy z domową kolekcją wystarczy na pewno.
P.S. Na Makach ż jak 'żółw' jest pod Xem, zaś ź jak 'źle' jest pod Z - znowu jakiś chory projektant z Appla miał swój dzień...
P.S. Na Makach ż jak 'żółw' jest pod Xem, zaś ź jak 'źle' jest pod Z - znowu jakiś chory projektant z Appla miał swój dzień...
macbookpro: ladowanie baterii i prawy ALT
Zmorą wielu uźytkowników laptopów jest bateria, a raczej jej szybkie zuźywanie. Wynika to po części z nagminnego uźycia trybu uśpienia (standby) zamiast pełnego wyłączania komputera lub hibernacji. Czemu tak wszyscy robią (w tym i ja) ? Bo komputer jest gotowy w kilka sekund po otwarciu pokrywy (dla hibernacji o około 30sekund dłuźej, dla pełnego uruchomienia nawet do 2 minut dłuźej). Oczywiście w przypadku baterii, powoduje to iź nawet krótkie czasy uśpienia (kilka(naście) minut) powoduje częściowe rozładowanie baterii (o procent, dwa) i po ponownym podłączeniu notbooka do zasilania bateria jest krótkotrwale ładowana, co nie przekłada się na jej źywotność...
Tutaj chwała Apple'owi - zrobiłem dzisiaj takie krótkie odłączenie mojego macbooka i ze zdziwieniem zauwaźyłem iź po podłączeniu(najpierw podłączyłem zasilanie, potem wyszedłem ze stanu uśpienia) bateria nie jest doładowywana! Wskażnik pokazuje zaś 97% i po prostu grzecznie czeka. Duźy plus. Kolejną ciekawostką jest to iź jest to ewidetnie funkcja baterii/sprzętu a nie oprogramowania, co widać po dziodzie w kabelku zasilania (tak tak, macbookpro ma mikroskopijną diode na wtyczce magsafe, która pokazuje czy bateria jest ladowana czy teź czy jest naładowana (teraz na 97% pokazuje mi 'zielono' czyli naładowane).

Z innych ciekawostek bateryjnych jest mikroprzycisk na baterii i rząd diód które niezaleźnie od komputera pokazuja stan naładowania baterii (jeśli obrócić kompa do góry nogami :) - małe a cieszy. Kolejnymi rzeczami jest licznik cyklów ładowania które bateria zaliczyła (ja mam obecnie 3 :) oraz ogólnie rozumiane zdrowie baterii (pewnie jak spadnie, to będą mnie namawiać na wywalenie sporej ilości gotówki na orginalną baterie :)
P.S. Jak widać polskie literki zaczęły się pojawiać, a to dzięki instalacji oprogramowania DoubleCommand, który prawy Enter obok spacji (szaleństwo projektanta Apple'a :) zamienił się w Alta. Pozostaje mi tylko jeszcze znaleźć sposób jak zmienić Caps Lock na Escape - niestety jak krótkie googlowanie pokazało, nie będzie to trywialne zadanie...
Tutaj chwała Apple'owi - zrobiłem dzisiaj takie krótkie odłączenie mojego macbooka i ze zdziwieniem zauwaźyłem iź po podłączeniu(najpierw podłączyłem zasilanie, potem wyszedłem ze stanu uśpienia) bateria nie jest doładowywana! Wskażnik pokazuje zaś 97% i po prostu grzecznie czeka. Duźy plus. Kolejną ciekawostką jest to iź jest to ewidetnie funkcja baterii/sprzętu a nie oprogramowania, co widać po dziodzie w kabelku zasilania (tak tak, macbookpro ma mikroskopijną diode na wtyczce magsafe, która pokazuje czy bateria jest ladowana czy teź czy jest naładowana (teraz na 97% pokazuje mi 'zielono' czyli naładowane).
Z innych ciekawostek bateryjnych jest mikroprzycisk na baterii i rząd diód które niezaleźnie od komputera pokazuja stan naładowania baterii (jeśli obrócić kompa do góry nogami :) - małe a cieszy. Kolejnymi rzeczami jest licznik cyklów ładowania które bateria zaliczyła (ja mam obecnie 3 :) oraz ogólnie rozumiane zdrowie baterii (pewnie jak spadnie, to będą mnie namawiać na wywalenie sporej ilości gotówki na orginalną baterie :)
P.S. Jak widać polskie literki zaczęły się pojawiać, a to dzięki instalacji oprogramowania DoubleCommand, który prawy Enter obok spacji (szaleństwo projektanta Apple'a :) zamienił się w Alta. Pozostaje mi tylko jeszcze znaleźć sposób jak zmienić Caps Lock na Escape - niestety jak krótkie googlowanie pokazało, nie będzie to trywialne zadanie...
środa, 15 sierpnia 2007
macbookpro: porazka trzeciej generacji (3g)
Niestety to co mi sie nie udalo (pierwsza porazka na Maku) to konfiguracja karty Novatel Merlin XU870 ExpressCard. Aczkolwiek Mac sam ja wykryl, ustawienia odpisalem pracowicie z orange.pl, sek w tym ze jak pozniej przegooglowalem, problem prawdopdobnie lezy w tym ze karta SIM nie moze miec ustawionego PINU (opcja A), lub to ze wzialem inne karte niz orginalnie dostarczona z urzadzeniem (opcja B). By to sprawdzic musze wymienic karte z Grzeskiem, ktory uzyczyl mi karty.
Tym samym jutro w podrozy nie skorzystam z internetu, no ale i tak sprobuje pobawic sie Makiem, musze tylko przygotowac wszystkie dane na jutro (w tym uruchomic office, a fuj ;)
Tym samym jutro w podrozy nie skorzystam z internetu, no ale i tak sprobuje pobawic sie Makiem, musze tylko przygotowac wszystkie dane na jutro (w tym uruchomic office, a fuj ;)
macbookpro: telefony i sterowniki
Jako ze obecnie korzystam z myszki po bluetooth'ie, pomyslalem sobie o moim telefonie (sony ericsson k750i). Na windowsie korzystalem ze swietnej opensourcowej aplikacji MyPhoneExplorer, ktora synchronizowala mi kontakty, telefony oraz SMSy, dawala dostep doplikow na telefonie, pozwala wysylac z kompa szybko SMSy, a co najwazniejsze byla mala i zwinna (nie jak kobyly od Nokii).
Zachecony wiec dotychczasowymi doswiadczeniami z makiem, kliknalem w ikonke BT, nakazlem mu wyszukac urzadzenia...pik...pik... jest telefon, klikam w niego, 2s i formatka z informacjami co ten telefon mi udostepnia (internet, pliki, synchronizacje itd), zaznaczylem wszystko i pokazal mi sie PIN ktory musialem wstukac za chwile na telefonie by sparowac urzadzenia. Nastepnie moj Mac powiedzial ze telefon jest gotowy do wspolpracy, i na start proponuje mi ssynchronizowac kontakty. Jeden klik, 30s czekania i moj Mac ma wszystkie kontakty z telefonu! Nastepnie zostalem zapytany czy zycze sobie teraz polaczyc do internetu przez ten aparat, ale temu dalem juz spokoj.
Dla tych ktorzy sie nie zorientowali: zero instalacji sterownikow do telefonu, zero szukania i instalowania bluetooth w windows, portow szeregowych, parametrow transmisji itd. No i zero szukania oprogramowania do synchronizacji. Everything included.
P.S. Aplikacje do wysylania SMSow mam na dashboardzie, oczywiscie pozwala mi wybrac numer z ksiazki adresowej :)
Zachecony wiec dotychczasowymi doswiadczeniami z makiem, kliknalem w ikonke BT, nakazlem mu wyszukac urzadzenia...pik...pik... jest telefon, klikam w niego, 2s i formatka z informacjami co ten telefon mi udostepnia (internet, pliki, synchronizacje itd), zaznaczylem wszystko i pokazal mi sie PIN ktory musialem wstukac za chwile na telefonie by sparowac urzadzenia. Nastepnie moj Mac powiedzial ze telefon jest gotowy do wspolpracy, i na start proponuje mi ssynchronizowac kontakty. Jeden klik, 30s czekania i moj Mac ma wszystkie kontakty z telefonu! Nastepnie zostalem zapytany czy zycze sobie teraz polaczyc do internetu przez ten aparat, ale temu dalem juz spokoj.
Dla tych ktorzy sie nie zorientowali: zero instalacji sterownikow do telefonu, zero szukania i instalowania bluetooth w windows, portow szeregowych, parametrow transmisji itd. No i zero szukania oprogramowania do synchronizacji. Everything included.
P.S. Aplikacje do wysylania SMSow mam na dashboardzie, oczywiscie pozwala mi wybrac numer z ksiazki adresowej :)
macbookpro: aplikacje i skroty klawiszowe
Mamy swieto, czas wiec na dalszy ciag konfiguracji mojego MBP. Obecnie wciaz jestem pod wrazanieme sceny oprogramowania na maki. Jest ogromna, naprawde sporo softu jest dostepne. I w odroznieniu od MS Windows, glownie dzieki ultra prostej instalacji (i deinstalacji) aplikacji, istnieja na maca witryny rodzaju http://www.macupdate.com/ ktore pozwalaja stworzyc wlasna liste _dowolnych_ aplikacji (nie applowych) ktore witryna automatycznie monitoruje w poszukiwaniu aktualizacji (nowych wersji) i automatycznie je aktualizuje na Twoim maku. Miodzio...
Drugim odkryciem sa skroty klawiszowe na makach. Jest ich taaaak duzo i mozna nimi zrobic naprawde wszystko (np. CMD+SHIFT+3 pozwala zaznaczyc dowolny obszar na ekranie i zapis go do pliku PNG). Ale moim fworytem jest CMD+CTRL+D ktore dla dowolnego zaznaczonego wyrazu pokazuje jego slownikowa definicje - rewelacyjne narzedzie do nauki angielskiego. Oczywiscie skrot dziala wszedzie. Spojnosc OS X powala na kolana...
Drugim odkryciem sa skroty klawiszowe na makach. Jest ich taaaak duzo i mozna nimi zrobic naprawde wszystko (np. CMD+SHIFT+3 pozwala zaznaczyc dowolny obszar na ekranie i zapis go do pliku PNG). Ale moim fworytem jest CMD+CTRL+D ktore dla dowolnego zaznaczonego wyrazu pokazuje jego slownikowa definicje - rewelacyjne narzedzie do nauki angielskiego. Oczywiscie skrot dziala wszedzie. Spojnosc OS X powala na kolana...
sobota, 11 sierpnia 2007
macbookpro: cd-rom vel dvd etc.
Naped klasy slot loading jest calkiem zabawny. Do tej pory nie bylo problemow z wypluciem plytki (jest w pelni elektroniczne, gdyz wymaga akcji napedu), nawet klawisz eject jest na macowej klawiaturce.
Oczywiscie typowy eject polega na przeciagnieciu wolumenu do kosza... dziwne, ale dziala :)
Gwoli uwagi: niestety powoduje to ze male plyty (chyba to sa te 8cm) a takze creditcard size i inne dziwadla nie dzialaja (nie wolno ich wkladac!) - tylko standardowe 12cm jest dozwolone. be warned.
Oczywiscie typowy eject polega na przeciagnieciu wolumenu do kosza... dziwne, ale dziala :)
Gwoli uwagi: niestety powoduje to ze male plyty (chyba to sa te 8cm) a takze creditcard size i inne dziwadla nie dzialaja (nie wolno ich wkladac!) - tylko standardowe 12cm jest dozwolone. be warned.
macbookpro: FrontRow
Aplikacja obslugiwana z pilota (byl w zestawie) na IR, z bardzo duzym rozsiewem wiec ultra wygodnie mniej wiecej w strone maca celujemy i klikamy.
Daje dostep do muzyki, filmow, zdjec oraz wideo. Naprawde jest to wygodny sposob do postawienia go 2m dalej i sluchania,ogladania itp.
Ale tym co sprawilo opad szczeki jest instant (10s oczekiwania na ladowanie) dostep przez siec do trailerow biezacych filmow z kin. Extra jakosc, super wygoda podgladania. No po prostu miodzio - jeszcze przydalby sie polaczony zamawiacz biletow - w US juz jest(a raczej bedzie z Mac OS X Leopard), a o u nas moze ktos napisze :)
Acha, calosc swietnie zintegrowana z iTunes (ktorego na razie nie odpalilem :)
Daje dostep do muzyki, filmow, zdjec oraz wideo. Naprawde jest to wygodny sposob do postawienia go 2m dalej i sluchania,ogladania itp.
Ale tym co sprawilo opad szczeki jest instant (10s oczekiwania na ladowanie) dostep przez siec do trailerow biezacych filmow z kin. Extra jakosc, super wygoda podgladania. No po prostu miodzio - jeszcze przydalby sie polaczony zamawiacz biletow - w US juz jest(a raczej bedzie z Mac OS X Leopard), a o u nas moze ktos napisze :)
Acha, calosc swietnie zintegrowana z iTunes (ktorego na razie nie odpalilem :)
macbookpro: seeing is believing...
Hmmm, no wiec mam, bawie sie :) Jednym słowem: czad.
A przy pierwszym uruchomieniu komputera, poprosil o zrobienie sobie zdjecia (oczywiscie mozna mu zaaplikowac mase efektow, jeden z nich widoczny ponizej).

Ponizej lista dziwadel plusow i minusow ktore wylapalem w pierwszych godzinach.
Zaobserwowane acz niespodziewane:
.. ultra cichy, wiatraczek nie przeszkadza
.. trudno sie przesiasc, mase przyzwyczajen z innego swiata nie dziala
.. bardzo daje w kosc brak prawego przycisku myszy oraz inaczej umieszczone menu aplikacji, ogolnie klawiatura jest dziwna :)
.. rzeczywiscie jest to system, ktory ma wszystko, od wlaczenia do startu kilkanascie minut i mozesz pracowac/bawic sie itd.
.. jest bardzo duzo softu na sieci dostepnego.
Minusy:
.. grzeje sie dosc mocno, a z racji tego ze plaszczyzna odprowadzajaca cieplo jest spod, umieszczenie go na kocu czy czymkolwiek miekkim powoduje bardzo wysoka temperature.
.. brak klawiszy home,end, del - eee ???
.. alt do polskich liter jest po lewej stronie - eee???
.. troche maly enter i zasadniczo przy 15" calowym notebooku, klawiatura moglaby byc szersza, a apple zmarnowalo ;) miejsce na glosniki po bokach.
Plusy:
.. wbudowana kamera :)
.. integracja z QuickTime jest piekna - wreszcie nastaly czas kiedy znaczek quicktime na stronach internetowych nie napawa mnie wstretem :)
.. automatyczna zmiana jasnosci monitora na bazie otoczenia jest boska
.. podswietlenie klawiatury wyglada cool (chociaz mi osobiscie nie przyda sie :)
cdn...
A przy pierwszym uruchomieniu komputera, poprosil o zrobienie sobie zdjecia (oczywiscie mozna mu zaaplikowac mase efektow, jeden z nich widoczny ponizej).

Ponizej lista dziwadel plusow i minusow ktore wylapalem w pierwszych godzinach.
Zaobserwowane acz niespodziewane:
.. ultra cichy, wiatraczek nie przeszkadza
.. trudno sie przesiasc, mase przyzwyczajen z innego swiata nie dziala
.. bardzo daje w kosc brak prawego przycisku myszy oraz inaczej umieszczone menu aplikacji, ogolnie klawiatura jest dziwna :)
.. rzeczywiscie jest to system, ktory ma wszystko, od wlaczenia do startu kilkanascie minut i mozesz pracowac/bawic sie itd.
.. jest bardzo duzo softu na sieci dostepnego.
Minusy:
.. grzeje sie dosc mocno, a z racji tego ze plaszczyzna odprowadzajaca cieplo jest spod, umieszczenie go na kocu czy czymkolwiek miekkim powoduje bardzo wysoka temperature.
.. brak klawiszy home,end, del - eee ???
.. alt do polskich liter jest po lewej stronie - eee???
.. troche maly enter i zasadniczo przy 15" calowym notebooku, klawiatura moglaby byc szersza, a apple zmarnowalo ;) miejsce na glosniki po bokach.
Plusy:
.. wbudowana kamera :)
.. integracja z QuickTime jest piekna - wreszcie nastaly czas kiedy znaczek quicktime na stronach internetowych nie napawa mnie wstretem :)
.. automatyczna zmiana jasnosci monitora na bazie otoczenia jest boska
.. podswietlenie klawiatury wyglada cool (chociaz mi osobiscie nie przyda sie :)
cdn...
piątek, 3 sierpnia 2007
Ostatnie brakujące recenzje
Dodałem ostatnie brakujące recenzje z drugiego dnia festiwalu, poczynając od wpisu: 'The Mourning Forest'. Tym samym na oko wygląda, iż obejrzałem 46 filmów na tegorocznym festiwalu.
W ten weekend postaram się o krótkie podsumowanie filmów które polecam (ale oczywiście korzystając z tego linku można to zobaczyć już teraz).
W ten weekend postaram się o krótkie podsumowanie filmów które polecam (ale oczywiście korzystając z tego linku można to zobaczyć już teraz).
środa, 1 sierpnia 2007
Jak oceniam filmy?

Ponieważ sporo osób pyta, poniżej spróbuję przedstawić mój system oceny filmów. Z góry zaznaczam iż jest to totalnie amatorski system, który wypracowałem daaaaawno temu (pod koniec XX wieku to be exact), tak po prostu, tylko na własne potrzeby, trochę dla zgrywy - by zamanifestować nim moje amatorsko-rozrywkowe podejście do kina.
Oryginalny system miał prostą trzy stopniową skale:
1 - film tragiczny, gdybym wiedział, że jest taki to na niego bym nie poszedł.
2 - film średni, gdybym wiedział jaki jest, to poszedłbym na niego
3 - film wybitny: pójdę na niego jeszcze raz!
Oczywiście z biegiem czasu skala zrobiła się zbyt płytka, wtedy dołożyłem drugi człon (druga cyfra po kropce). Druga cyfra, nie ma już konkretnego znaczenia, a tylko określa moje subiektywne nastawienie. Przyjąłem jednak też ograniczenie ze może ona przyjąć wartości tylko 1,2 lub 3. Ponieważ jednak pierwsza cyfra jest wiodąca i ma znaczenie zasadnicze, druga pojawia się tylko w przypadku gdy pierwsza == 2. Nie ma bowiem sensu oceniać filmu na który nie poszedłbym (ocena 1), a także w przypadku filmu wybitnego (pierwsza cyfra = 3), co zdarza się rzadko, nie ma potrzeby dodatkowego wartościowania.
Zasadniczo należy zapamiętać że dla statystycznego ogólnego zjadacza kina, tylko moje oceny 2.3 i 3 określają filmy godne obejrzenia. Oceny 2.1 i 2.2 nadają się tylko jeśli ktoś akurat takie konkretne kino chce oglądać. O jedynce nie piszę :)
To tyle w temacie ocen, hope it helps :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)