
Tegoroczny festiwal był dla mnie zdecydowanie odświeżający, głównie poprzez sporą ilość imprez w Arsenale (pierwszy raz we Wrocławiu festiwal znalazł idealnie dopasowane miejsce na nocną integrację), no i zdecydowanie więcej wolnego czasu :-)
Cytując informacje od organizatorów: Podczas 11 dni zaprezentowano 247 filmów pełnometrażowych, pochodzących z 50 krajów, spośród których ponad 120 tytułów miało polskie premiery oraz 354 filmów krótko i średniometrażowych. Łącznie odbyło się 678 seansów. Festiwal zgromadził 127 000 widzów.
Z moich obserwacji i pilnego śledzenia numerów wydawanych karnetów, oceniam że było niecałe 11000 uczestników z karnetami (czyli mogących wejść na każdy seans i przeważnie będących przez cały czas trwania festiwalu uczestniczących w nim w 100%). Dodatkowo szacuję na kilka (może naście?) tysięcy ludzi którzy uczestniczyli w zabawie przy pomocy biletów i byli przez kilka dni we Wrocławiu. Podane powyżej 127k to raczej maksymalna ilość pobrań biletów którą należy traktować zgodnie z maksymą: małe kłamstwa, duże kłamstwa i statystyka ;-)
Sednem festiwalu są oczywiście pokazy filmów z całego świata, podzielonych na kilka cykli. Z głównych cykli należy wymienić:
* Konkurs - filmy nowe, 'nowo horyzontowe' (czyt: często trudne w odbiorze, ambitne), nie pokazywane jeszcze w Polsce - główna rzecz na festiwalu, ale ostrzegam, czasami mocno niestrawna!
* Panaroma - wybór filmów z całego świata, w miare nowych, koniecznie nagradzanych na międzynarodowych festiwalach filmowych. Trafiają się tutaj prawdziwe perełki (to mój ulubiony cykl). W poprzednich latach mieliśmy okazje oglądać tutaj filmy Pedro Almodovara, François Ozona, Larsa von Triera, Petera Greenawaya, Emira Kusturicy.
* Sezon 2007/2008 - wiadomo, to co w kinach, ale przeważnie starannie wybrane, więc warto odświeżyć kilka rzeczy jeśli przegapiliśmy je w ostatnich miesiącach.
* Konkurs polski - nowe polskie kino. Zazwyczaj ignoruje ten cykl, ale w tym roku 2 razy bardzo pozytywnie się zdziwiłem.
* Nocne szaleństwo - kino niekoniecznie wysokich lotów, koniecznie jednak dające okazje dla silnych przeżyć i pracy przepony. Must to see jak mawia jeden z moich znajomych. Jest to dla mnie fenomen który można zauwazyć tylko w sprzyjających warunkach (festiwal filmowy, młodzi ludzie, piwo, nocna pora, abstrakcyjny humor, europejska mentalność, zrozumienie kina, bogata wiedza filmowa). Warto odwiedzić ten festiwal by móc zobaczyć jak wyglądają reakcje publiczności na takiej projekcji.
* Kino narodowe - pokazywane są dwie lub jedna kinomatografie wybranego kraju (w tym roku była to Nowa Zelandia i Brazylia). Warto zobaczyć jak myślą, czują i tworzą ludzie z antypodów.
* Inne, więcej na stronach festiwalu :)
Jak widać jest tego tak dużo, że widz jest w stanie obejrzeć maksymalnie 2 cykle (jeśli chciałby je wyczerpać) z dostępnych kilkunastu. Strategie pobytu festiwalowego są więc niezliczone, a biorąc pod uwagę że filmy są powtarzane 2 do 3 razy, problem komiwojażera to pestka w porównaniu z tym co trzeba zrobić by zaplanować sobie idealny grafik. Z kilku mniej lub bardziej śmiesznych propozycji na spędzenie festiwalu wymienie:
* zapaleńca: idzie na wszystkie pokazy jakie człowiek da rade zaliczyć (52 w tym roku), spędzając każdą wolną chwilę pomiędzy filmami na optymalizacje grafika.
* luzaka: kupuje karnet i idzie na 2 filmy, reszte czasu spędzając na innych aktywnościach (czyt: piwo).
* wąskohoryzontowca: wybiera jeden cykl, ale oglada każdy film w nim dwa razy.
* totolotka: losuje filmy na które chodzi.
* chorągiewka: patrzy gdzie są najdłuższe kolejki w Heliosie (największy obiekt festiwalowy z 9 salami obok siebie) i tam staje.
* wolnotariusza: zgłasza się do pomocy myśląc że na karnet pracownika zobaczy przynajmniej kilka filmów, po czym cały festiwal spędza pilnując tabunów ludzi na sali kinowej którą się opiekuje.
* integratora: integruje się z ludźmi tak silnie, że spóźnia się na każdy seans i w konsekwencji nie udaje mu się wejść (ilość miejsc jest ograniczona, a siłą rzeczy ludzie wybierają te najciekawsze w miare spójnie) na główne filmy, lądując na pozycjach niszowych. Integratora warto mieć w paczce znajomych bo często wie, na co szkoda tracić czasu :)
* słuchacza: słucha o czym ludzie dobrze mówią i na to idzie.
* pytacza: aktywna wersja słuchacza, przed każdą porą wyświetleń (filmy są wyświetlane o 10, 13, 16, 19 i 22) pyta wszystkich dookoła co dobrego widzieli i na bazie tego wybiera co zobaczyć.
Moja tegoroczna strategia to 50% zapaleńca, 20% luzaka, 20% pytacza i 10% chorągiewki. Działa, choć rok temu miałem 100% zapaleńca (minus praca :).
To tyle w skrócie, następny post już niedługo a w nim krótkie podsumowanie tego co widziałem na festiwalu.