sobota, 14 listopada 2009

paragliding: Algodonales, rozdarte linki

P. miał mega fuksa. Cały ten wyjazd to dla niego jest pasmo szczęścia. Szczęścia w nieszczęściu. Dzisiejsza sytuacja była odlotowa. W pełnym tego słowa znaczeniu. Jak potem opowiadali to bezpośredni świadkowie.



Patrze i widzę jak na (sic!) skrzydle P., który jest jakieś 50m nad ziemią, leży ktoś (tak tak, w locie), kto z kolei leci w przeciwnym kierunku. WTF??? Leży??? Czyli tak jakby zderzyli się w locie, czołowo, tyle nie byli na tym samym pułapie, ale wyższy pilot (pilotka jak się potem okazało) zaczepiła minimalnie nogami o czoło skrzydła, no i siłą rozpędu, przy zahaczonym bucie, położyło ją na czaszy dolnego skrzydła (Dlatego że jej własne skrzydło cały czas leciało). Warto zauważyć że sytuacja miała prędkość sumaryczną około 70km/h (bo czołówka). Na całe szczęście siła była tak duża, a zahaczony but tylko nieznacznie, że paralotnie rozdzieliły się po kilku sekundach. Nic za darmo: po wyrwaniu 3 linek ze skrzydła P.



Co dalej? Ano P. mocno wystraszony poleciał natychmiast w kierunku pierwszego miejsca nadającego się do wylądowania co mu się bezpiecznie udało. Paralotnia z 3 wyrwanymi linkami nie napawa jednak spokojem... Brrrr. Pilotka z górnego skrzydła, po zerwaniu wpadła w bardzo szybką rotacje i jej sytuacja wyglądała bardzo bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza że była nisko nad ziemią. Na całe szczęście tuż nad skałami udało się jej wyprowadzić skrzydło z rotacji i wyjść cało z podwójnej opresji.



Kto spowodował wypadek? Wydaje się że nie P. tylko pilotka, która z góry i z przeciwka na niego naleciała. P. miał pierszeństwo (grań po prawej stronie). Zasłone milczenia spuszczamy jednakże na ich oboje, bo niezależnie od pierszeństwa, zasada zachowania separacji w powietrzu obowiązuje każdego pilota, i to czy masz czy nie masz pierszeństwo, gdy widzisz że ktoś na Ciebie leci, to uciekasz... Czego żadne z nich nie zrobiło, mimo iż widzieli się dokładnie i nie byli zaskoczeni - chwile to wszak trwało zanim na czołowym kursie się zderzyli...



Tego wieczoru P. stawiał w knajpie wszystkim drinki, bo strach pomyśleć jak ta historia mogła się skończyć... 50m nad ziemią, nie mieli raczej szans by spadachron ratunkowy zdążył się otworzyć.

Brak komentarzy: