I to jest zajebista zabawa. Musisz zaplanować sobie wszystkie elementy lotu. Jak wieje wiatr. I to nie tylko w momencie startu i na jednej górce. Co się będzie działo w ciągu dnia. Jesteś blisko morza: co z bryzą morską popołudniu? Wymijasz pasmo gór: czy aby nie od zawietrznej? Wlatujesz nad potężny las: Czy dolecisz do drugiego końca by mieć gdzie wylądować? Miasto po drodzę: Ominąć czy przeskoczyć... Setki takich pytań. Setki decyzji w powietrzu. I cały czas zmieniający się krajobraz. Lecisz coraz dalej. Tam już nie byłem. Co teraz? Gdzie dalej? Kolejny komin? A siku??? mamooooo ja już naprawde musze siku, jestem w powietrzu 5h i mam serdecznie dość.
Anyway, zabawa zajebista. Myślenie dot. taktyki przelotu cały czas rozgrzewa szare komórki. A kilometry lecą... Dziś doleciałem, a właściwie przeleciałem za miasto o wdzięcznej i ładnie brzmiącej nazwie: Ajdovścina. A mógłbym dalej, tylko wciąż się ucze. Na własnych błędach. Następnym razem będzie lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz