sobota, 18 kwietnia 2009

offpluscamera: gala otwarcia, Nigel Kennedy

Siedze sobie teraz w Tribece sącząc leniwie kawe w oczekiwaniu na pierwsza projekcie dzisiaj. Świeżo kupiony karnet dynda na mojej szyi, gwarantując wejście na wszystkie projekcie. Noooo, gwarantując to troche za dużo powiedziane, bo na każdym filmie tylko 40% miejsc jest zarezerwowanych dla karnetów. Decyduje, jak zawsze na festiwalach kolejność przyjścia, ale według słów organizatorów nie spodziewają się problemów. O samej organizacji i festiwalu jeszcze pewnie nie raz napiszę w kolejnych postach, teraz wrócę może to tematu, czyli kilku słów na temat gali otwarcia.

Start wczoraj, 20:00, kino Kijów. Już na start drobny zgrzyt: czerwony dywanik??? Eee WTF. Festiwal kina niezależnego??!?! No dobra, darujmy im, to dopiero druga edycja. W środku jak to w Kijowie normalnie. Może tylko troche więcej ludzi z mediów. Ogólnie mieliśmy nieodparte wrażenie z Anią, że organizatorzy chcieli zrobić gale z pompą, ale wyszła im galaretka z pomponem. Oczywiście daleko było temu do napuszenia dużych festiwali (jak choćby Camer Image), ale i daleko było do luzu i spontanu z Nowych Horyzontów. O dziwo, duża sala pełna (co przy cenie biletów na gale, sugeruje że rodzina królika gęsto i często została obdarowana wejściówkami). Krótkie mówione intro (jakieś pastelowe straszydło z klanu Miszczaków i filmowa twarz TVNu - nie znam, ale przystojny był i mówić potrafił - w odróżnieniu od partnerki :)

Nigel od razu zawładnął sceną. Koncert trwał na oko godzinę, ale już po kilkunastu minutach publiczność była urzeczona. Dla osób które nieznają twórczości Nigela Kennedy'ego warto powiedzieć iż jest to awangardowy skrzypek łączący style muzyczne i potrafiący grać na swoich koncertach zarówno Vivaldiego jak i The Doors. Piszą o nim że to punkowe skrzypce XXI wieku :) W każdym razie utwór Shopping, ze śliczną dedykacją dla żony, spacerowanie po scenie i naprawde potężna empatia (idealnei wyczuwa publiczność i potrafi ją nakręcić jak mało kto) gwarantowały zabawę przez cały czas. Zresztą można to dobrze dostrzec, bo po koncercie prawie pół sali zniknęło nie zostając na finalną projekcje. Nigel jest blisko związany z Krakowem (mieszkanie na Floriańskiej) a jego polskie wcinki dodawały pikanterii koncertowi.

Anyway po koncercie nastąpiła żenująca część oficjalna. Pomijam kwestie że prowadzący byli nieprzygotowani (czy ktoś im w ogóle weryfikował te teksty???), zaś dobrane prezentacje o twórcach filmowych wołały o pomste do nieba. Dla mnie to była rozrywka z kategorii: zamykam oczy ze wstydu i krztuszę się z rozpaczy. Na pewno znacie to wrażenie gdy ktoś na scenie, kilka metrów od Was, powinien topić się ze wstydu, ale tego nie robi, więc to Was wciska w fotel z rozbawienia, wstrząśniętego - nie mieszanego, ze wstydem. Filmik o zwycięzcy zeszłego festiwalu, składało chyba przedszkolne ognisko filmowe, zaś prezentacje o zaproszonych gwiazdach były dziełem zastępu zuchów z Koluszek. Widać że festiwal raczkuje. No ale pozwala to twórcom nazywać go już (przypominam, to dopiero druga edycja, raptem 6 miesięcy po pierwszej) KULTOWYM. Eeee, Że jak? Nowych Horyzonty ledwo można by tak nazwać, ale offplusa? Ja przepraszam... Zresztą widać że w warstwie medialnej organizatorzy NIE wiedzą w którą stroną chcą pchać festiwal. Chcieliby mieć coś międzynarodowego, ale niezależnego, z pompą i przepychem, ale dla młodych ludzi, coś na szczyt gazet, ale kultowego. Echhh... Ewidetnie widać że u steru siedzi mąż i żona i każde ciągnie go w swoją stronę. Nie jest to bynajmniej przytyk do pary dyrektorów artystycznych festiwalu, którzy mieli swoje pięć minut na scenie, ale w ich przypadku, potknięcia, zdenerwowanie i wpadki były ok. Wiadomo: dla nich nowa rzecz. Poza tym o ile forma była słabiutka, to przynajmniej treść mieli na poziomie. Zamykasz oczy i słuchasz ignorując gramatyke. Jest ok. Liczę że w warstwie wyboru filmów, zaskoczą mnie pozytywnie w najbliższych dniach.

No tak, patrzę na to co naskrobałem i wychodzi mi jakaś taka zjadliwa krytyka, zazdrośnika nowohoryzontowego, co to potrafi tylko dogadywać z boku. Coś w tym jest, ewidetnie jednak było mase rzeczy które festiwal powinien poprawić. No i na Boga, nie afiszować się gwiazdami dla których największym dokonaniem jest występ w 'Powrocie do przyszłości' albo w 'Moim chłopaku 2' - to było tak komiczne że aż na sali były śmiechy... Bez kitu, był ktoś kto miał kilka filmów z cyferką '2' przedstawione jako główne dokonania filmowe.

Aha, JURY jest cool: Zbigniew Preisner, Allison Anders, Fernando Trueba, Andrei Zwiagincew, Max Farberbock.

no dobra, koniec tych moich zgryźliwości, dopijam latte i mykam dwa piętra w góre pod barany, film otwarcia (Johny Mad Dog), który jak mówią definiuję festiwal opiszę później.

Brak komentarzy: