sobota, 28 marca 2009

Paralotnie - Słowenia, Lijak: ground handling czyli zabawy na ziemi z dedykacją w tle

To przedostatni post dotyczący wyjazdu do Słowenii. Tym razem Wasz dzielny reżyser, scenarzysta oraz aktor w rolach kilku, skupiać się będzie na prezentacji zdjęć i założeń z zabawy skrzydłem na ziemi. Post ten jest dedykowany dla J., która po części słusznie, zarzuciła mi, iż całe to latanie po lekturze bloga strasznie wygląda. A ja przecież powinienem je promować, zachęcać i mówić że jest bezpieczniejsze niż szachy czy warcaby podczas dorocznego turnieju emeryta we Włocławku.


No dobra, z tymi warcabami to przegiąłem, chociaż na youtubie na pewno znajdzie się jakiś poradnik jak zabić warcabami (no np. tablicą kamienną :) albo jak popełnić samobójstwo w trzech krokach, poprzez połknięcie figurek. Siędze więc sobie na lotnisku w Gdańsku (kilka dni później niż data posta) i czekam grzecznie na swój samolot, a czas ten spożytkuję na opisanie bardzo przyjemnego, bezpiecznego i chyba humorystycznego aspektu latania na paralotni: czyli ground handling, który jest uwielbiany przez producentów pralek (oraz nasze gosposie :-)


Ground handling zwany też 'ciuraniem skrzydła', to potoczna nazwa na ćwiczenia z paralotnią na płaskiej ziemi. Zasadniczo polegają one na wyciągnięciu skrzydła nad głowe oraz bieganiu pod nim, to w lewo, to w prawo, tyłem do niego, przodem do niego (oraz jak się okaże dupą do góry też). Oczywiście na starcie to bardziej my biegamy tam gdzie skrzydło nam powie (czyt. zawlecze) oraz męczymy się by je w ogóle postawić nad głowe, ale z biegiem czasu powoli skrzydełko zaczyna grzecznie słuchać naszych poleceń. Nooo, powiedzmy że ten bieg czasu to i duży bieg i dużo czasu....




Skrzydło jak to skrzydło, silne jest i narowiste, choćbyś nie wiem co zrobił, ono jak ma kaprys i tak Cię pociągnie w stronę którą chce, a potem zwali Ci się na ziemie znudzone.






Anyway, jest to całkiem bezpieczny element zabawy z paralotnią. Dostarczający obserwatorom mase śmiechu, a dla pilotów istotny, bo stanowi solidną podstawe do ćwiczenia startów: element wyciągania skrzydła nad głowę jest trudny, zwłaszcza jeśli musimy go zrobić przy silnym wietrze, oraz na krótkim rozbiegu zakończonym skarpą. Jeśli wcześniej na dużej płaskiej łące przećwiczymy go setki razy, to jedyne czym ryzykujemy podczas treningu to śmiech loży szyderców.



Mistrzem w stawianiu kobry i wiązaniu tzw. krawata (oplątanie linkami końcówki skrzydła) został Bart. Ja przodowałem w wielokrotnym skręceniu linek :-)




Tak więc zabawa przednia, zwłaszcza jeśli jak zawsze pod czujnym okiem Trolla w nieodłącznej czapeczce.

Brak komentarzy: