Pierwszy raz latam w lokalizacji, w której jest mnóóóóstwo paralotniarzy. Na startowisku, średnio co pół minuty ktoś startuje, a cały czas jest tam około 20 pilotów i z 20 pomocników. Oczywiście cały czas przychodzą nowi piloci. Ruch jak na lotnisku. Lepiej, Kraków przecież nie ma tylu startów na dobę co Lijak :-)
Oczywiście dostarcza mi to całkiem nowych wrażeń. Raz że patrzy na Ciebie masa osób - trochę wstyd. Dwa że masz mało miejsca, i na rozłożenie skrzydła, i na faktyczny start - musisz więc go zrobić perfekcyjnie. Trzy że o ile nikt Cię nie popędza to czuje się presje czasu - nie możesz przecież innym przeszkadzać. Cztery że widzisz maaase osób lepszych od siebie - to deprymuje.
Na szczęście atmosfera jest miła i baaardzo międzynarodowa. Słyszę koło 6 języków w promieniu 40m. Ogólnie to startowisko nie należy do największych. Nie jest przesadnie trudne (gdzie mu tam do Jabalcon :), ale i nie łatwe. 50m rozbieg kończy się skalną przepaścią, a po bokach masz las, uciekać nie ma gdzie. Poniżej Zbychu w momencie startu.
W powietrzu tłok spory. W godzinie szczytu (która wypadła na okolice 15, kiedy zelżał trochę wiatr), w powietrzu było może nawet ponad 50 skrzydeł. Sporo. Nigdy nie latałem w takich warunkach. Oprócz tego że muszę kontrolowac sam lot, teraz musze zwracać uwagę na przestrzeń. I to nie z przodu i tyłu jak na ulicy (od biedy po lewej i prawej) - tutaj jest pełne 360. I to się naprawdę czuję. Kiedy chcę zrobić ostry zwrot, pierwsze co robie to macham dookoła głową by zweryfikować czy mogę to zrobić. Kiedy w powietrzu jest pusto, mogę robić co chce, ale dzisiaj było troche inaczej. Łącznie z tym że gdy łapałem mocne noszenia musiałem patrzyć czy przypadkiem nie wjade komuś w podwozie :-)
Nie było jednak, a szkoda ;-) żadnych bliskich spotkań. Wszyscy grzecznie trzymali się przepisów i zachowywali odpowiednią separacje. W każdej z osi. Ustępowali też drogi w razie potrzeby. Ale taki podbnież urok latania na Lijaku, gdzie obszary noszeń są rozległe i piloci nie muszą walczyć ze sobą o każdy metr przestrzeni. Lijak stanowi dla mnie ciekawy i kolejny kamyczek doskonalenia.
Zaczałem też dzisiaj ćwiczenia do pierwszych figur w powietrzu, ale o tym nastepnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz