zwłaszcza nocą gdy mało co się świeci. Raz że mało okien, a dwa że u gospodarzy u których mieszkamy, prąd założyli 2 lata temu. Jednocześnie mają oni internet i komputer (to sądzę głównie pod kątem przyjeżdzających tutaj rzeszy paralotniarzy). Filmik który wklejałem w grudniu jest dokładnie ze startowiska 50m obok nas, czego jak go wklejałem w ogóle nie wiedziałem.... Żeby w całym Maroku pojechać akurat tutaj :-)
Jeśli mi się uda zrobie mu kilka zdjęć z powietrza.
Ludzie są raczej życzliwi, nie mówią w ząb po angielsku, ale czasami znają troche francuskich słów. Ile nie wiem, bo ja sam nie znam :)
Chętnie pomagaja, chociaż czasami oczekują za to odpowedniego 'podziękowania'. Jest to samo w sobie ciekawym doświadczeniem bo oni próbują tutaj nachalnie coś zrobić (np. pomóc złożyć paralotnie), tak by odmowa ze strony 'obdarowanego' była dla niego niemiła (zasada grzecznośći/wzajemności). Zahacza to bezpośrednio o emocjonalny szantaż i rzeczywiście jest niezręcznie powiedzieć komuś: NIE, NIE POMAGAJ MI, co musisz zrobić naprawde bardzo stanowczo by usłuchal. Inaczej dalej coś tam mruczą i robią swoje. Skoro jednak z drugiej strony ma miejsce manipulacja, my nie mamy skrupułów nie dziękować za taką uprzejmość. Takie z nas europejskie świnie.
W ogóle mi sie tu wydaje że wszyscy tubylcy gdzieś idą. Idą załatawiać jakieś bliżej nieokreślone drobne nieistotne potrzeby. Ewentualnie stoją niczym się nie zajmując. Nie pracują i zasadniczą nie wiadomo o co chodzi. Dziwne i niegrzeczne to moje wrażenie, a drugiej strony inne osoby z grupy też to potwierdziły.
Wygląda to jakby tubylcy zajmowali się czymś co ma sprawiać wrażenie zajętości, posiadania pracy, której nie mają. Sam już nie wiem. Może to też kwestia że wszyscy tutaj są ubrani na modłe lokalną i to utrudnia nam europejczykom ocenienie czym ktoś się zajmuję. Inny styl ubierania tyczy się obu płci i w ogóle nie pozwala na ocene co dana osoba sobą reprezentuje, czym się zajmuje, czy jest zamożna czy też nie. Taki drobiazg o którym nie myślimy będąc u siebie w kraju, a tutaj na poziomie społecznym od razu nas eliminuje z grupy i potęguje poczucie braku przynależności do niej.
Nie jestem też w stanie ocenić czy osoba przechodząca obok podejdzie zaraz do mnie prosząc o pieniądze, czy też jest jakąś lokalną szychą. Sporo osób prosi nas o coś (o co nie wiem bo nie rozumiem, ale raczej chodi o jałmużne). Kraj jest biedny. Ceny jedzenia i życia są niższe tak z 2..3 razy niż w Polsce. Często różnica jest nawet większa.
Poniżej człowiek który po wylądowaniu przyszedł do mnie, zaczał pomagać przy składaniu skrzydła, cały czas mówiąc coś i nie zwracając uwagę na fakt iż nie jest to dialog ale monolog i oczywiście nie zważał na moje delikatne protesty. Po czym jak przyjechali zabrać mnie samochodem, zapytał na migi czy nie może się z nami zabrać kilkaset metrów gdzie z nami pojechał. Po co? Aż mi się wierzyć nie chce że dlatego żeby coś dostać. Przy całym jego dostjonym wyglądzie? Tak wiem, nie mi to oceniać bo dla mnie to nowość, no ale...
Byliśmy też dzisiaj na targu, najlepiej wyglądała głowa kozy i krowy. Obie po prostu obcięte toporkiem. Nie odważyłem się zapytać czy moge zrobić zdjęcie (bo musiałbym pewnie zapłacić), ani też zrobić bez pytania (jeszcze mi mój cały nikon miły :) Ale opis targu jeszcze tutaj zamieszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz