13.00 w małej warszawie i mój pierwszy film z cyklu kina australijskiego.
Film z gatunku dramat-obyczajowy, z typowym dla tego festiwalu zacięciem artystycznym oraz przesłaniem (o czym za chwilę). Historia przedstawia grupkę przyjaciół dookoła 30ki, z których jeden powoli umiera (rak?). W obliczu tragedii, ludzie wystawieni są na ciężkie próby, nawiązują się nowe relacje, umierają ;) stare. Na dodatek sama śmierć dookoła której obraca się film jest dość kontrowersyjna. Jak pokazuje film, żałoba nie jest łatwym okresem i często może stanowić duże wyzwanie, a i doświadczeń wcześniej nie ma jak zebrać.
Dla mnie film, prezentował kruchość ludzkiej natury, z prochu powstałeś w proch się obrócisz. Choć jak długo żyjemy, życie kręci się dookoła nas; gdy odejdziemy wiele rzeczy się zmienia i nie mamy już na to wpływu.
Moja ocena: 2.2 za skłanianie do refleksji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz