środa, 25 lipca 2007

ENH: Salto, Cate Shortland

19.00 w małej warszawie,

zdążyłem z zapasem czasu, ale już bez baterii w notebooku więc czas przed seansem spędziłem na czytaniu 'na horyzoncie'.

Kolejny mój festiwalowy film z kina australijskiego - niestety mimo iż oglądnałem ich już sporo, wciąż nie wiem jakie to kino - nie potrafię go jednoznacznie określić. Salto jest dla mnie obrazem obyczajowym z ciągotkami w stronę artystyczną (zwłaszcza w warstwie zdjęciowej). Ot banalna historia o ucieczce z domu młodej dziewczyny, przedstawiające codzienne problemy gdy jesteś sam, z dala od domu i przyjaciół, bez pieniędzy i swoich rzeczy. Na całe szczęście film nie umoralnia na siłę, ani nie sili się na komizm; nie epatuje tez pejzażami - opowiada swoją historie. Przesłanie które ja odebrałem to to, że niektóre okazje można w życiu zaprzepaścić bezpowrotnie. Zwłaszcza w relacjach międzyludzkich - odrzucone i odcięte uczucia już nie odrosną.

Z ciekawostek film miał polska dystrybucje - aż dziw bierze, mimo iż wrzucam go w szufladkeęfilmów obyczajowych, to jednak jakoś nie widzę by polski odbiorca coś takiego oglądał :)

Moja ocena: 2.2

Brak komentarzy: