9.45 w Heliosie,
o dziwo kolejka była tylko na 100 osób więc sala nr 9 pomieściła większość z nas (jak ja wchodziłem było jeszcze 60 miejsc wolnych, a 100 zajetych :).
Tym samym udało mi się wejść na pierwszy film Hartleya na tym festiwalu. Zdecydowanie chciałem to zrobić by zweryfikować te horrendalne kolejki na jego filmy. Musze przyznać ze biorąc pod uwagę młodą publikę festiwalową są one uzasadnione. Scenariusz Flirtu trafiać będzie w jej gusta, zarówno ze względu na tematykę, jak również zjadliwą formę.
Film przedstawiał trzy razy, tę samą (no powiedzmy ;) historie w różnych otoczeniach i z drobnymi zmianami (nie mającymi wpływu na główny dramatyczny wątek). Co ciekawe, w którymś momencie sami bohaterowie wypowiadają zdanie, że celem filmu jest dla reżysera zweryfikowanie czy otoczenie wpływa na opowieść i zmienia ją, czy tez zostania ona taka sama. Historie opowiadają o miłości w trójkącie, co ciekawe, zarówno w wersji homo jak i heteroseksulanej, w Nowym Jorku, Berlinie i Tokio. Troche przyjemnego strawnego humoru, brak dłużyzn, dobry scenariusz, to niewątpliwe atuty filmu. Historia mimo iz podobna nie nudzi, składania do refleksji.
Moja ocena: 2.3, polecam młodym ludziom.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz