22.15 w Heliosie, choć przyznaje sam że byłem już po piątku wykończony i zastanawiałem się czy nie zrezygnować. Na szczęście jednak zostałem.
Film zaskoczył mnie pozytywnie. Opowiada historie młodej bogatej rodziny, której sielankowe życie w pierwszych minutach filmu nastawia widza w tryb oczekiwania na katastrofę. A jeśli czegoś się wypatruje, to to nadchodzi... Druga dłuższa część filmu, a zarazem jego zasadniczą część opowiada historie Santiago który po katastrofie ucieka przed prawdą na koniec świata (wyglądało mi to na południowe rubieże Argentyny w Andach) gdzie żyjąc w małej enklawie ludzi próbuje pogodzić się z życiem. Zimno, praca, alkohol, sen, praca, zimno, papierosy itd. Z jednej strony film nie gra na emocjach wprost, ale zestawione obrazy z początku filmu z cierpieniem i surowością widzianą w drugiej, tworzą dla widza płaszczyznę do rozważania o stracie, cierpieniu szczęściu.
Moje ocena: 2.2, pozwala odzyskać wiarę w własne szczęście widząc problemy innych.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz