sobota, 25 kwietnia 2009

offpluscamera: Afterschool, Antonio Campos

Szybka decyzja czy zmykam już na imprezę w Magnoliach, czy może jednak Afterschool: ostatnią pozycja konkursowa, której jeszcze nie widziałem. Ponieważ zakładam że impreza nie zając i nie ucieknie, a Afterschool jeśli odłożę to już nie zobaczę, wybieram kino, a wcześniej domyślnie ląduje na jak zwykle dużą Latte w Tribece.

Przed filmem kilka słów od reżysera (niestety w fatalnej offplusowej formie, ech, organizatorzy jeszcze trochę się muszą nauczyć...) które jak mam być szczery źle mnie ukierunkowały na odbiór filmu. Film w zamierzeniu reżysera, jak sam powiedział, miał bowiem przedstawiać zgubny (khem khem) wpływ nadmiernego korzystania z internetu. W rezultacie powstał obraz nie specjalnie offowy, trafiający w coś w rodzaju społecznie zaangażowanego psychologicznego thrillera dla młodzieży. Wyobcowanie młodzieży i pogoń za zabawą z przemożną chęcią bycią cool manifestuje sięw filmie wyraźnie stanowiąc główny jego element. Całość historii, w tym kilka przydługich wirtualnych scen erotycznych, nie spowodowała jednak u mnie przekonania to internet jest odpowiedzialny za opisane wypadki. Ogólnie nie kupiłem przekazu reżysera, że to media są winne za tragiczne sytuacje dziejące się w naszym życiu tak jak przedstawiono to na ekranie. Dla mnie, film pokazuje, że to właśnie kultura popularności, chęć zaistnienia i wyróżnienia się, lęk przed wykluczeniem z grupy, są przyczyną problemów. Internet to tylko jedno z mediów.

Historia przedstawiona przez Camposa rysuje jedną z wielu ekskluzywnych amerykańskich szkół z internatem. Buzujące hormony, samotny nastolatek z kompleksami. Jego popularny kumpel. Tragedia. No i zagadka, prawie że kryminalna. Główny bohater jest przeraźliwie samotny i wchodzi w dorosłe życie (seksualne też) ucząc się go na trudnych przypadkach, gdzie brak zaufania do innych jawi się cnotą. Zakończenie ciekawe. Wymowa nie znana. Przynajmniej dla mnie :-)

Moja ocena: 2.2 za ciekawy scenariusz i to że mimo 120 minut nie nudziłem się choć film był ooo, niczym?.

Brak komentarzy: