czwartek, 29 maja 2008

Scenes of a Sexual Nature - Ed Blum

Miły spacer po zajęciach z chińskiego prosto w objęcia foteli krakowskiej Reduty. Po drodze zdążyłem porwać na film Karolinę.

Na Burzę Hormonów (polski tytuł) szedłem z pewnym wahaniem. Obawiałem się jakieś przesłodzonej komedyjki brytyjskiej, a w najlepszym przypadku kolejnej wariacji na temat wesel i pogrzebu... Zwłaszcza że nazwisko McGregora nie szło w parze z określeniem 'niskobudżetowy' który możecie zobaczyć na wielu portalach piszących o tym filmie.

Na całę szczęście pozytywnie się rozczarowałem :) Chociaż po seansie mieliśmy zażartą dyskusje, czy wydźwięk filmu był dobry czy też smutny (o tym jeszcze za chwilę), zdecydowanie jest to dobre kino europejskie. Kilka (6?) historii opowiadanych równolegle, o całkiem obcych parach które na dodatek w ogóle się nie spotykają, a ich historie nie łączą bezpośrednio. Eeee, to czemu jeden film, a nie kilka krótkometrażowych? Ano dlatego że temat każdego z szortów jest taki sam: związki (te bliższe :) między ludźmi oraz ich dynamika pokazana w obliczu różnych okoliczności. Brzmi jak temat na dysertacje z socjologii, ale zapewniam że tematy są w rzeczywistości w miare lekkie (khm khm :) oraz co najważniejsze dobrze dobrane.

Mamy więc okazje poznać brytyjskie pary, młodsze i starsze, spotykajce się i rozstające w kilku różnych sytuacjach. Takich, które pozwalają nam na lepsze poznanie ich uczestników. Innymi słowy taka dynamika związku w pigułce (bynajmniej nie błękitnej z literką V - nie napisze nazwy bo mnie spamfiltr wytnie ;). Jako że staram się w moich MMRach nie pisać o fabule, także tym razem nie zdradzę wprost jaki wspólny element występuję. Przejdę do wydźwięku filmu: dla mnie pozytywny. Pozytywny dlatego że pokazuje czego unikać, pokazuje też że emocje i miłość nie zawsze są najważniejsze i kierują nami najsilniej - czasami racjonalizm wygrywa. Film zadaje pytanie czy słusznie - czy potem co się dzieje, to nie jest efekt smutku, porażki i pogodzenia się z losem. Negatywne przykłady mogą skłaniać w taką stronę myślenia, ale dla mnie to raczej tylko coś na kształt ostrzeżenia: tego nie rób, a będzie ok. Poza tym, to raptem kilka par tylko... A co z tymi którym się udało. Gdzieś tam są :)

Moja ocena: 2.3 - dobre europejskie kino obyczajowe z większą szczyptą romantyzmu (czarnego).

P.S. Poprawność polityczna oczywiście odfajkowana, czyli kilka ras, oraz geje zaliczeni - to już się robi nudne, bo niezgodne ze statystyką.

Brak komentarzy: